Komentarze: 0
Dawniej, majac te kilkanascie lat, nawet nie pomyslalem o tym zeby sie zakochac. Nie wierzylem w siebie, a moze nie mialem sily na to? Z czasem jednak, gdy patrzylem na pary chodzace po ulicach zaczynalem tesknic za tym, zeby odnalezc ta "druga polowke" mego zycia. Myslalem, ze to bardzo latwe, lecz rzeczywistosc okazala sie calkiem inna. Byly w pozniejszym okresie dziewczyny, do ktorych cos tam czulem, ale na pewno nie byla to milosc. Gdy mialem 17 lat poznalem dziewczyne. Miala na imie Agnieszka.
W moim mniemaniu bylem pewien, ze znalazlem ta "druga polowke", lecz zycie i pozniejsze wydarzenia pokazaly mi, ze to nie Ona jest mym Szczesciem Az Do Smierci. Czasem czlowiekowi sie wydaje, ze znalazl To czego szukal, lecz okazuje sie, ze to co znalazl to nie jest To. Tak bylo i w tym wypadku. Agnieszka nie dozyla do swoich 18-tych urodzin. To co sie stalo z Nia, stalo sie koszmarem w moich snach przez kolejne dwa lata. przez te dwa lata caly czas sadzilem, ze jej smierc nastapila z mojej winy. Dopiero pozniej uswiadomilem sobie, ze to co sie wydarzylo nie bylo zalezne ode mnie. Byl 28 lipca 1997 roku. Pojechalismy na wakacje na Mazury. Bylismy pod namiotem przez 13 dni. Nastepnego dnia mielismy wracac do Warszawy. Jej jednak nie bylo dane powrocic zdrowa, i co najwazniesze, zywa. Tego dnia Agnieszka poszla poplywac po tym jak lezala na kocu i sie opalala. To byl Jej ostatni kontakt ze sloncem jeszcze jako zywy czlowiek. Utopila sie. Lekaz powiedzial ze nie moglem Jej uratowac nawet jezeli znalazlbym sie przy niej w ciagu kilku sekund. Ja jednak wmawialem sobie, ze moglem. Ale jak pomoc czlowiekowi, ktoremu peklo serce??? Nie da sie. Jednak przez te dwa lata twierdzilem, ze da rade. Ale te koszmary potwierdzily ta wersje, ze jednak jest to niemozlie i niewykonalne.
To bylo 5 lat temu, a jak jest dzis? Tamto wydarzenie nadal krazy po mojej glowie. Wiem, ze krazy, bo ostatnio ciagle mi sie to samo sni, lecz sceneria i glowna rola sa zupelnie inne. Nie sa to juz Mazury, a Warszawa, nie jest to Agnieszka, a KAJA!!!! Ale tym razem ONA ginie dzieki mojej glupocie i slepo-tepemu uparciu. Ja chce isc w lewo ONA w prawo. Tym razem zaczynamy sie klocic, w ktora strone mamy isc!!! ONA, wsciekla jak diabli, wchodzi na ulice. Tym razem tez nie zdazylem. Widze wszystko w zwolnionym tempie. Ten samochod, slysze pisk opon podczas hamowania, widze jak ONA uderzona leci w gore... Chce JA zlapac, ale nie moge sie ruszyc!!!! Probuje biec, lecz nogi nie chca mnie poniesc!!! Nagle poruszaja sie, lecz ja wiem, ze juz jest za pozno, juz nie zdaze, ale biegne. Dobiegam do NIEJ. Zdazylem!!! Lapie JA zanim uderza o ziemie. Caly czas wierze, ze wszystko bedzie wporzadku. Kaja sama mi powtarza, ze wszysko bedzie OK. Wiem, ze jezeli ONA to mowi to tak bedzie. Ale nie jest. Kaja umiera mi na rekach przepraszajac mnie za cos, co nie jest JEJ wina. Widze siebie kleczacego przy JEJ ciele. Martwym ciele. Wiem, ze bez NIEJ, moje zycie nie ma juz najmniejszego sensu. Wiem tez, ze jeszcze dzis sie spotkamy. Ide na most. Staje na krawedzi. Skok. Nie czyje nic. Widze swiatlo, jakas postac zmierza w moim kierunku. Wiem, ze to ONA. Wiem, bo milosc jest wieczna i nawet smierc nie jest w stanie jej nic zrobic. Teraz juz na zawsze bedziemy razem. Juz nigdy nie odejdziemy. Juz nigdy nie zostawimy siebie.
I teraz sie budze. Jestem szczesliwy, a zarazem caly mokry. Czy to byl sen, czy prawda??? Patrze na zegarek jest 2. 30. Wiec czas istnieje to ja zyje. A ONA??? Wiem, ze jesli jestem ja to ONA tez. Wiem tez to, ze teraz juz nie usne, a nawet jesli, to nie wczesniej niz przed 6.00. I tak jest co noc. Strach, tesknota, milosc, radosc. To wszystko sie przeplata ze soba. Ale czy moze sie to wydarzyc na prawde??? ...